Budząc się rano, zapalam porannego papierosa i ubierając za duży sweter otwieram okno na oścież. Zachłystuję się powietrzem z myślą o Tobie. Wiatr delikatnie podwiewa moje splątane loki, a ja zaciągam się z nadzieją, że ten dzień będzie choć w minimalnym calu lepszy od poprzedniego. Biorę w dłonie filiżankę kawy i pijąc ją duszkiem, analizuję Twoje wczorajsze spojrzenia. Czerwonymi paznokciami wystukuję na parapecie rytm naszej piosenki. Zagryzam wargę, próbując przypomnieć sobie Twój zapach, któremu oddaję się bezpowrotnie. Twoje kłamstwa pulsują w moich skroniach, a ja wierzę Ci z nadzieją, że w końcu przestaniesz łgać. Do końca dni, będę się w Tobie platonicznie kochać bez odwzajemnienia. Będę wpatrywać się w Twoje czekoladowe patrzałki bez opamiętania ze świadomością, że tak naprawdę nigdy nie będziesz mój.
|