Wczoraj szłam w deszczu z przystanku do domu...powoli wogule się nie śpiesząc... Szedł za mną fajny chłopak, Jemu najwidoczniej też się nie śpieszyło... Palił papierosa... Nagle ulicą jechało zajebiste sportowe auto, a My automatycznie obróciliśmy się i patrzyliśmy na nie jak jedzie dumnie i szpanersko przez ulice...On pierwszy się odwrócił...uśmiechnął do mnie a ja do niego...Szkoda, że nie zagadałam, tylko poszłam dalej... Szkoda, że spierdoliłam kolejną szanse...Może kiedyś jeszcze go spotkam...
|