cz5( koncowa) - Musiałem przyjechać, musiałem cię zobaczyć… Ja…
- Ci… -dotknęła palcem jego ust. Nie musiał już nic mówić. Rozumiała. Przytuliła go mocno. Poczuła zapach jego włosów, skóry. Tak, to na pewno nie był sen. Była szczęśliwa, bo był przy niej. Wzięła go za ręką, powiedziała mamie, że nie długo wróci i zabrała go na pola. Chciała obejrzeć z nim zachód słońca i pomilczeć. Na rozmowy przyjdzie czas… Teraz chłonęli siebie nawzajem. Patrzył na nią tak jakby była najpiękniejszym prezentem, jaki dostał w życiu. Czy to była miłość? Nie wiedziała… Wiedziała tylko to, że już nie będą potrzebne jej łzy. Wiedziała, że chce go mieć na wieczność. Tylko to się liczyło… Ich splecione ręce i zapadający zmrok.
|