spotkałam kiedyś kostuchę. Usiadła obok mnie na chodniku. Patrzyła w niebo, milczała. Czarny kaptur zasłaniał jej twarz. Bladość jej skóry mnie zadziwiła. Powiedziała, że nienawidzi przychodzić po takich, jak ja. Prosiła, bym przestała się niszczyć. Mówiła, że to nie moja kolej, że nie czas umierać. Ostrzegła, że wróci. I odeszła, machając swoją lśniącą kosą.
|