piątek, jakoś po siedemnastej . dzwonisz z pytaniem czy nie poszłabym na jakąś imprezę charytatywną organizowaną przez Twojego ojca . podaję tysiące argumentów dlaczego tam nie pójdę, na koniec wrzeszczę żebyś szedł z wytapetowaną blondi, Ty cierpliwie słuchasz i niepewnym głosem dodajesz - 'koteek no .! proszę .' ulegam, zbyt często to robię . idziemy - Ty ; garnitur, czerwony krawat, czerwone trampki . Ja ; mała czarna, czerwone szpilki, czerwona marynarka . i przez chwilę znów jest tak jak dawniej, śmiejemy się w jakimś zakurzonym koncie, niezauważalni, trochę odznaczający się od towarzystwa .' - smajl_
|