szybko się ściemniało, a mróz wisiał w powietrzu. Pod podeszwami naszych butów skrzypiał śnieg, skrzypiał jakby ktoś sunął sanie po nim, nikogo w okół nie było, a może? Nie, nie byli ludzie, było ich kilkoro,
trójka, a może ósemka nie jestem pewna. To jednak nie ważne. Zimno
drażniło moje dłonie, a lodowate powietrze utrudniało oddychanie, rozmawialiśmy gestykulując, pamiętam, że śmiałeś się. pamiętam, że byłam szczęśliwa. Tak, tak to było szczęście.
|