Ulice były mokre od deszczu spadającego z nieba, a ona siedziała w trampkach i jego za dużej bluzie na krawężniku. Topiła się w zapachu jego perfum które tak kochała. A łzy spływały jej z oczu ja deszcz z purpurowego nieba, to był bezwarunkowy odruch na jego nagłą obojętność nieuzasadnioną żadnymi zjawiskami atmosferycznymi, ani duchowymi.
|