Stała na krawędzi wieżowca, a przed oczami przewijało jej się całe życie - czyli on. To on był całym jej życiem. Jego oczy, usta, włosy. Od pewnego czasu już nie miała w sobie tej radości i optymizmu, ponieważ całe jej szczęście było dwa metry pod ziemią w czarnej trumnie. Przypomniała sobie jego ostatnie słowa - "Nie martw się aniołku, nawet śmierć nas nie rozłączy.." Przez łzy spojrzała w niebo i wyszeptała "Masz rację, nic nas nie rozdzieli". Zrobiła odważny krok do przodu. Zginęła na miejscu. Pochowano ją dokładnie tak jak prosiła w ostatnim liście do bliskich - z jego zdjęciem w rękach.
|