Wtedy włożę maskę. Zawsze będę ją miał przy sobie i w razie potrzeby, gdy ogarnie mnie bezsilność lub przerażenie, nałożę ją, by skryć swój strach. Wydawało mi się to uczciwe. Będę musiał rozpoznać i zaakceptować go w pełni. Jeżeli zechce mną wstrząsnąć lub zmusić mnie do płaczu, poddam się temu na tak długo, jak długo będę nosił maskę. Kiedy strach przeminie, znów zostanę sam. Umierając, dzieliłem się na dwoje. Wyruszając w podróż, zabierałem obie swe osobowości i każdej z nich pozwalałem mieć własny czas. Jeżeli zdołam być silniejszy i będę miał trochę szczęścia, to moja słabość, zwana od teraz Czernienką, będzie pochłaniać coraz mniej czasu.
|