Choć raz w życiu chciałabym wziąć kilka puszek piwa, pójść nad rzekę i nie przejmować się tym, że ktoś mnie zobaczy, upić się do granic możliwości. Przestać myśleć, odczuwać i spojrzeć pijanym wzrokiem na ten świat. Rzucać obelgami na nic nie winne drzewo. Z całej siły skopać trawę. Popatrzę na to wszystko inaczej i nie zakończy się to spazmatycznym płaczem. To przecież moje życie.
Mogę je spieprzyć na samym wejściu, albo wzbić się do gwiazd. Co wybieram ?
|