Mogłoby być cieplej
skoro nie jest jaśniej.
I zdaje się mi,
że nic nie będzie poza tym wieczorem.
Następne lata pękną pod naporem tego jak zaciskam palce
na ostrzu noża podkradzionego matce.
Nie znalazłam żadnego sposobu,
by sobie poradzić z tym, że na szóstym piętrze
w pokoju kiedyś naszym rozdajesz siebie kęs za kęsem.
Światło u ciebie gaśnie,
wszystko gaśnie pomału.
|