wyszłam na balkon z kubkiem gorącej czekolady. ubrałam swoje ciepłe kapcie w misie, czarne getry, fioletowy sweterek i kurtkę. było zimno jak to w grudniu. - Boże.. - zaczęłam. - co jeśli powiem że nie mam już siły by z tym walczyć? zrozum. jestem za słaba. nie mam już sił. cholera no.. - zaczęły mi spływać po policzku morze łez. - pamiętam jak zawsze przyjeżdżałam do dziadka. wpadałam do jego pokoju i rzucałam mu się w ramiona. pamiętam jak brał mnie na kolana i mówił - pamiętaj wnusiu. zawsze walcz o to co Twoje. nie poddawaj się. droga jest do tego trudna, ale wiesz jakie szczęście Cię otacza gdy jesteś u celu? - miałam ochotę znów jak mała, nie znająca życia dziewczynka rzucić się na dziadka. wypłakać mu się, ponarzekać jakie to wszystko jest okrutne, a później żeby on tak po prostu pocałował mnie w czoło i powiedział żebym walczyła, że warto. sama nie daję rady..
|