Wyrwała się późnym wieczorem z domu. Założyła w pośpiechu emu, zarzuciła na ramiona czarną bluzę w kapturem, a w uszy włożyła słuchawki. W kieszeni schowała fajkę, którą ukradła 5 minut temu tacie. Wyszła nie zastanawiając się nawet co dalej. Zapuściła kilka kawałków rapu, od którego się uzależniła. Nie był to zwykły rodzaj muzyki- nie dla niej. W każdym zdaniu słyszała coś co dawało jej chwilę do namysłu. Usiadła na starym moście machając beztrosko nogami jak kilku letnie dziecko. Zaciągnęła się dymem, podśpiewując przy okazji słowa ulubionego kawałka. Wszystko przemijało jej przed oczami. Mówiąc wszystko – znaczy On. Chwile z Nim, Jego oczy , głos, zapach.. kończyła papierosa. Przechodnie patrzyli na nią jak na wariatkę. Pewnie zastanawiali się dlaczego niszczy sobie życie. Uśmiechnęła się do siebie. Nie paliła dlatego, żeby zrobić mu na złość- paliła dlatego, że z każdą fajką zostawało jej mniej życia.
|