Szłam do domu, klnąc na padający śnieg i śliskie drogi, przez które już trzykrotnie zmieniałam buty. Poszły kolejne. - Cholera jasna! - no i po co było zakładać buty na obcasie, jak jest ślisko, jaka ja jestem głupia! Wkurzyłam się, usiadłam na śniegu, otworzyłam plecak, szukając w nim szkolnych butów, które jak zwykle były na jego dnie. Nagle usłyszałam skrzypienie śniegu tuż za mną. Odwróciłam głowę. Co on tu robi ? pomyślałam. - Malutka, znowu buty? -Y, tak. Kurcze, co to było? Nie było go pół roku. Zdążyłam o nim zapomnieć, a on nagle się pojawił. Wziął mnie na barana, mimo, że mogłam iść sama, w drugich butach. - Przecież ja ważę tonę ! - Nie wierzysz w moją siłę? - śmiał się. Kiedy zrobił sobie postój postanowiliśmy, że wyćwiczy mnie tak, że za rok mu się odwdzięczę. Kochałam go, zawsze.
|