na nadgarstkach dalej unosił się zapach perfum, zimny wiatr uderzał w jej twarz niczym fale o brzeg, rozwiewał jej włosy plątają je, nie przejmowała się tym. usiadła na ławce wsłuchując się w szelest liści. mijały kolejne minuty, aż wreszcie włożyła ręce do kieszeni, Pezeta w uszy, westchnęła głęboko i ruszyła pomału w stronę zachodzącego słońca. / zm_
|