|
zakreconaanamaxa.moblo.pl
Kolejny ranek słońce wpada przed okno rozświetlając pokój a ja znowu budzę się z podkrążonymi oczami zachrypniętym głosem znowu witam tę pieprzoną rzeczywistość.
|
|
|
Kolejny ranek, słońce wpada przed okno, rozświetlając pokój, a ja znowu budzę się z podkrążonymi oczami, zachrypniętym głosem, znowu witam tę pieprzoną rzeczywistość. A przecież miało się wszystko zmienić, miało być dobrze ,a jest coraz gorzej. Nadzieja odeszła wraz z chowającym się księżycem i ostatnią kroplą krwi spadającą na podłogę, która w między czasie złączyła się ze słoną kroplą łzy.
|
|
|
I to uczucie kiedy po prostu chcesz umrzeć, bo nie masz siły żyć, dusisz się tlenem, a serce miażdży Ci klatkę. Zasypiasz z tą cholerną nadzieją, że rano się nie obudzisz. Prosisz Boga o śmierć, ale on Cię nie słucha, dalej jesteś skazana na umieranie każdego dnia po kawałku. Zaczynasz istnień, bo żyć nie potrafisz. A Twoje własne ciało staje się Twoją trumną.
|
|
|
Bo z każdym łykiem wódki, spadającą łzą, kolejną raną, blizną, awanturą, podniesioną ręką, siniakiem, powoli wyparowało uczucie do całkiem obcych mi ludzi, którzy nazywają się moimi rodzicami.
|
|
|
Brak sił na cokolwiek, ból przy każdym oddechu, klatka jakby się miażdżyła, serce przestające bić, wszystko powoli umiera. Z rąk ciekną strumyki krwi, z nimi wypływa życie. Codziennie modlenie się o śmierć nie przynosi żadnych efektów, tabletki już nie uśmierzają bólu. Jestem tylko ja i ból, odwieczna wojna pomiędzy nami, który zakończy się moją przegraną.
|
|
|
Wzięła dwa opakowania tabletek nasennych i położyła się do łóżka. Chciała spać, jak najdłużej, żeby jej życie toczyło się bez jej udziału. Uciekała przed wspomnieniami, przed samą sobą, przed innymi, przed życiem. Bała się, że znowu kogoś zrani, lub sama będzie cierpieć. Zastanawiała się ile jeszcze jest w stanie wytrzymać. Nawet nie zauważyła kiedy po jej policzkach popłynęły łzy. Każdy dzień był dla niej kolejną porcją bólu, który chciała wytrzymać, starała się być silna, lecz coraz częściej nie dawała rady, z bezsilności osuwała się na ziemię, po jej policzkach płynęły łzy. Kolejne cięcia miały wylać z niej cierpienie, ból, wspomnienia, wszystko, chciała zostać pusta, bez niczego, bez uczuć. Jednak jedyne co wypływało wraz z krwią to życie z niej. Jednak pozostawała taka ilość życia, żeby musiała cierpieć przez kolejne dni, miesiące, może lata.
|
|
|
Przychodząc na cmentarz dotykam jedynie zimnego pomniku zamiast Twojej ciepłej skóry. Twoje niebieskie oczy już na mnie nie patrzą, widzę jedynie płomyki w zniczach. Nie widzę Ciebie jedynie to zdjęcie na pomniku. Nie słyszę Twojego kojącego głosu, czasami jedynie czuję go w sercu. Nie czuję już tego że jesteś, czuję jedynie że czuwasz.
|
|
|
Zastanawiałam się czemu on a nie ja, on powinien żyć. Zaczęłam osuwać się na ziemię, jednak jakieś silne ramiona mnie przytrzymały, wtuliłam się w czyjąś klatkę, poczułam męskie perfumy, jednak nie miałam siły by spojrzeć kto to, łzy zamazywały wszystko,nie byłam w stanie nic zobaczyć. Usłyszałam głośny huk i czyjeś słowa, że mogą zakopywać. Nie mogłam w to uwierzyć, nie mogłam uwierzyć w nic, we wszystko co się właśnie działo. Wszyscy podchodzili do mnie składając kondolencje, a ja chciałam tylko, żeby zniknęli, żeby nie rozrywali rany która jest i tak zbyt duża. Kiedy wszyscy odeszli, uklękłam na ziemi przed grobem, nie zwracałam uwagi na zimno na nic, chciałam być jak najbliżej niego. Myśl, że on jest kilka metrów pode mną rozrywała mnie od środka. Pragnęłam wykopać go spod tej ziemi i po prostu przytulić, jeszcze raz.Ujrzeć jego niebieskie oczy wpatrzone we mnie, poczuć mocne uderzenia serce i usłyszeć jego głos. Coś co kiedyś miałam na co dzień w tamtym momencie zniknęło na wieki.
|
|
|
I ten moment, kiedy wpatrywałam się w jego bladą twarz, zapadnięte oczy, martwe ciało. Nie chciałam o tym myśleć, wierzyć w to, że go już nie ma i nigdy nie będzie, przecież jeszcze niedawno mnie przytulał, śmialiśmy się razem oglądając jakieś głupie komedie, nosił na rękach małe dziecko, jego szczęście. On nie mógł umrzeć, powtarzałam se w myślach, nie on, pomimo że czułam pod palcami, że jego serce nie bije, klatka się nie unosi, a oczy nie spoglądały na mnie, jak zawsze. Widziałam jeszcze siny ślad na szyi po grubym sznurze, kiedy biała koszula się odchyliła, odebrał se życie, pomimo że miał wszystko. Modliłam się w duchu, żeby otworzył oczy, i patrząc na nas zaczął się śmiać informując nas, że to tylko głupi żart. Nogi ugięły się pode mną, w tym samym czasie, kiedy trumna była zamykana. Potem zaczęli opuszczać ją w głęboki dół, jego ciało miało już tam pozostać na zawsze, tak bardzo chciałam to przerwać., powstrzymać ich wszystkich, pragnęłam by on żył, był tu z nami wszystkimi.
|
|
|
|