|
Powieki opadały, szepty nie dały spać,
tym mrokiem otaczani modlili się do gwiazd.
|
|
|
Ona tam stała nadal, krople na nią spadały,
cisza ją otaczała, wciąż biła się z myślami,
porywający wiatr zabrał jej z głowy czapkę,
znów zapadł zmrok, ona bała się naprawdę.
|
|
|
Ich łączące skronie i spojrzenie prosto w oczy
i nie ważne czy noc, czy kolejny dzień się kończył.
|
|
|
Coś go trzymało tam, ale chciał pójść do niej,
po nocach śniły mu się ich łączące dłonie.
|
|
|
I nie wiedział co ma zrobić, ona tam stała sama,
patrzyli w gwiazdy tak do białego rana.
|
|
|
Obudziło się spojrzenie po chwili nastała cisza,
to spojrzenie, które działało na nich jak heroina.
|
|
|
Ta magia pośród nich, która nie znała granic,
ona i on oboje zostali tam sami.
|
|
|
To co gdzieś tam było,
dokładnie między nimi,
to co w nich tam było,
różnili się od innych.
I to spojrzenie,
oplatające ciszą,
nikt nie był w stanie powiedzieć nic,
ich usta nadal milczą.
|
|
|
Każdy dzień i każda noc była dla mnie jak koszmar.
Nie raz wpadałam w bagno, ale udało się uciec.
Jedno wiem, do tych chwil nigdy już nie wrócę.
|
|
|
Ruszam w drogę dziś, jutro mnie nie będzie.
Zostawiam cały syf, może pobiegnę za szczęściem?
|
|
|
Czasem sobie nie radzę, a sumie coraz częściej
I coraz częściej mocniej bije moje serce.
|
|
|
Tak, czasem mam problem i nikomu nic nie mówię,
czasem po prostu nie chce, lecz częściej nie umiem.
|
|
|
|