Weszła do sklepu, po chwili niepewnego rozglądania, podeszła do kasy - L&My niebieskie, poproszę - rzuciła wciąż niepewna, jakby zlękniona. Położyła na ladzie wyliczone co do grosza pieniądze, schowała paczkę do kieszeni i wyszła, trzaskając drzwiami. Ruszyła w stronę miasta. Ręce całe jej drżały, rozglądała się wokół, jakby się czegoś bała. Wyjęła jednego i zapaliła go, zaciągając się. Wypuściła resztki nikotynowego dymu i odetchnęła z ulgą. Tego jej było trzeba. Minął dokładnie rok, odkąd nie paliła. I dokładnie miesiąc, odkąd ją zostawił. Rzuciła to dla niego. A świadomość, że nienawidził, kiedy paliła, cieszyła ją jeszcze bardziej. Wiedziała, że robi mu na złość, robi coś wbrew jemu. I nareszcie poczuła się wolna i szczęśliwa, mając w ręku jedynie papierosa, który dawał jej niesamowitą ulgę.
|