bezmyślnie szła przed siebie. pustą ulicą. mroźny wiatr, rozwiewał jej włosy. łzy w jej, oczach sprawiły, że niemal oślepła. nie wiedziała dokąd idzie. powtarzała sobie w kółko, że nie wierzy w swoją naiwność. zrobiło się ciemno. usiadła na skraju krawężnika i zapaliła papierosa. nie wytrzymała. wybuchła spazmatycznym płaczem. ludzie, stawali i pytali ją, czy wszystko w porządku, czy mogą jakoś pomóc. nie była w stanie wydusić z siebie słowa. kiwała, tylko przecząco głową. na ulicy było pusto, zbliżała się północ. zobaczyła jadący z dali samochód. położyła się na ulicy. podziękowała Bogu za życie. przeklęła, swoją bezmyślność. samochód, jechał z niewiarygodną prędkością, nawet jej nie zauważył ...
|