żyła sobie dziewczynka. uwielbiała kolorować swoje bajeczne życie, lecz szczęście nie trwało wiecznie. jej ulubione i bezcenne kredki poszły się jebać z flamastrami, a dziewczynce został tylko ołówek..
i gdy tak szła prosto przed siebie osiedlem, mijając bloki nagle przeciął jej drogę czarny kot. i w tedy wiedziała już, że to nie jest jakiś tam banalny przypadek. wiedziała, że gdzie tylko sie pojawi szczęście spierdala jej tuz sprzed nosa.
tak. to prawda. nienawidzę chemii. chemia to zło. ma wiele skomplikowanych wzorów do wyuczenia, ale przysięgam, ze jeśli wymyślono by wzór na szczęście to wykułabym go perfekcyjnie.