Cz 12. Gdy odszedł Jej świat stanął w miejscu. Nie rozumiała dlaczego, nie umiała sobie tego wytłumaczyć, myślała, że to tylko zły sen. I z każdym kolejnym dniem było coraz gorzej. Płakała nocami, nie pokazywała się znajomym, nie chciała nikogo widzieć, chciała być sama, chciała Go znienawidzić. Łzy każdej nocy spływały po Jej policzkach, lecz nawet one nie pomagały. Było źle. Okropnie źle. Czuła, że znika. Nie zwracała uwagi na otaczających Ją ludzi. Zaczęła uważać, że tylko Ona gra tu rolę, nikt inny. Ludzie są tylko dekoracją. Stawała się cholerną egoistką. Przestała patrzeć w niebo, ponieważ tam znajdowała się gwiazda, którą nazwała Jego imieniem. Zamknięta w czterech ścianach nie myślała o przyszłości. Żyła teraźniejszością. Odpalając kolejnego szluga, patrzyła jak kolejne literki Jego imienia zamieniają się w popiół. Wypiła kolejną szklankę whisky. Nic się nie zmieniało w Jej życiu, Jego wciąż nie było, choć tak bardzo Go potrzebowała..
|