Szliśmy ulicą, a ja podskakując jak dzieciak cieszyłam się ze śniegu, z cudownej magii świąt. Dookoła nas było pełno światełek, które rozjaśniały mrok, malutkich choinek i mikołajów. Z białego puchu lepiłam śnieżki i rzucałam nimi w ciebie z całej siły. - Strasznie zmarzły mi ręce. - Trzeba było mnie oszczędzić. Rękawiczki by nie przemokły, gdybyś zostawiła śnieg w spokoju - powiedziałeś do mnie uśmiechając się głupkowato i otrzepując kurtkę. - Dawaj łapę. Posłusznie podałam Ci moją rękę a moje ciało od razu nabrało ciepła. - Ej, kochana, czerwienisz się! - zacząłeś się ze mnie śmiać, i stanąłeś w miejscu patrząc się w moje oczy. - Głupi jesteś! To od zimna! - Zbliżyłeś się do mnie zerkając na moje usta, które ze chwile złączyły się z Twoimi. Zastygliśmy tak na kilka sekund, które były dla mnie wiecznością . - Lubię Cię, wiesz? - powiedziałeś, łapiąc mnie za drugą rękę. - Ja też Cię lubię. Cholernie Cię lubię - odpowiedziałam, wtulając się w twoją mokrą kurtkę.
|