Nie daję sobie rady ze samą sobą. Nikt mnie nie rozumie, a ja po prostu siedzę, i nic nie robię. Tylko przyglądam się, jak coraz bardziej zaczynam się psuć.
Czuję się tak bezsilna, że aż mi niedobrze. Wszystkie te pieprzone uczucia się we mnie kumulują, i tłumię je w sobie. Smutek, radość, miłość, rozsądek, tęsknota. Jedno wyklucza drugie. Paradoks. Coś, co raczej nie powinno istnieć