|
nightingale.moblo.pl
Na ulicy gwiazdy rzucają w nas kasztanami. Niesiesz mnie po schodach prosto na księżyc.
|
|
|
Na ulicy gwiazdy rzucają w nas kasztanami. Niesiesz mnie po schodach prosto na księżyc.
|
|
|
Bez ciebie jestem ślepym nietoperzem.
|
|
|
Szliśmy przez wrzosy oplątane babim latem. Byliśmy bardzo młodzi, trzymaliśmy się za ręce. Dnia pewnego, kiedy przekwitał wrzos, zabił się. We śnie często idę z nim przez wrzosy. Trzymamy się za ręce, babie lato oplątuje nam twarze. Wiesz... - mówię - Miałam taki zły sen. Śniło mi się, że nie żyjesz.
|
|
|
Czy można uciec przed dniem? Najtrudniej uwierzyć w pierwszy krzyk w tramwaju. W twoich dłoniach śpią jeszcze godziny ciszy.
|
|
|
Przychodził nocą. Zabierał jej włosy śpiace w mroku. Zabierał bursztynowy półksiężyc brzucha. Zanurzał się w niej jak chrząszcz w płomiennej nasturcji. Zamykał ją w dłoniach ciasno, szczelnie. Nie czuł, że się wymyka. Nie słyszał jak odchodzi. Nie stukały obcasy zielonych pantofli.
|
|
|
Pocałunki czarne, oplątane ciasno sznurkami lotów nietoperzy, żeby nie uciec.
|
|
|
Będę z tobą, gdy nadejdzie mrok.
|
|
|
Pocałunki, krople słońca. Nieskończoność, pachnie macierzanką. [...] Poza nimi nie ma ani ziemi, ani nieba, ani samotności.
|
|
|
Patrzysz prosto w słońce. - powiedział. - Oślepniesz. - Milczała. Zamknął jej powieki palcami, jak się zamyka zepsutym lalkom albo umarłym.
|
|
|
Poszli przez rowy kaczeńców żółtych, pełne przez płoty z księżycowego drutu, nad zielony staw.
|
|
|
Zziębnięci, pod przydrożną kapliczką, w noc, kiedy fiołki z zimna dygocą, zawijali się szczelnie ciepłem swoich ramion. Wiatr strącał im na głowy gwiazdy, które osiadały we włosach jak szron.
|
|
|
Na ulicy krzyk człowieka. Zawisam na nim jak na nitce dzikiego wina. Urywa się. Spadam. Księżyc wyciąga na ratunek białe zimne ręce. Jeżeli nie przyjdziesz, wyciągnie mnie za włosy przez okno.
|
|
|
|