stopy, moje, Twoje, trochę niczyje, nikogo tu już nie ma, pusto jest we mnie, otchłań dawnych zapachów, smaku gumy żutej na spacerach, te głosy; jeden niski, a zarazem donośny, krok w krok baryton, Twój dumny, niewyraźny baryton. odbija się od echa czasu śmiech, mój i Twój śmiech, sprowadzający się do jednej całości dźwięków z gracją wpadających w ten sam ton. kiedyś jeszcze pozdrowię Cie kawałkiem siebie, zrzucę tony zużytych liter, zbędnych banałów, byś kochał mnie za to kim nie jestem.
|