|
lady_electronova.moblo.pl
spadaj kozaczysz się nawet tutaj. :
|
|
|
dostałam jeden z najpiękniejszych prezentów od życia; nie zdrowie, nie całe szczęśliwe życie i nie pękające w szwach konto w banku. otrzymałam wyobraźnię, wszczepioną z korzeniami w moim umyśle. dzięki temu nie spaceruję własną ulicą, z prawie kompletnie ochlapanymi farbą domach, w których siedzą jęczące groźnie psy za płotem, a zamieszkują je wredni mieszkańcy, sama martwiąc się o wczoraj. dzięki temu, maszerują własną Aleją Zakochanych pełną domów, gdzieniegdzie ochlapanych fantazyjnie farbą, z przyjacielskimi psami-gadułami i mieszkańcami, którzy może nie mieli dobrego dnia i jutro muszą być milsi. i nie martwię się o wczoraj, tylko cieszę się dzisiaj, mając nadzieję o lepsze jutro.
|
|
|
nadzieja matką głupich? cóż, każde dzieci kiedyś dorastają i stają się mądrzejsze.
|
|
|
bez Ciebie, obliczę nawet długość dźwięku samotności.
|
|
|
kocham Twoją koszulkę, przesiąkniętą zapachem myśli o mnie.
|
|
|
ii.. dziwny przypadek, śmieszny zbieg okoliczności, zarządzenie boskie, którego nie ma; bez wyraźnego powodu dochodzę do konkluzji, że kompletnie, nawet odrobinkę mi na Tobie nie zależy.
|
|
|
osobisty ideał, dlatego pewnie miał u kobiet takie branie; szkoda mi tylko jednego - miał w zwyczaju jeść kobiece serca na śniadanie.
|
|
|
wiesz, jakie ostatnio mi kłamstwo powiedzieli? twierdzili, że rzucę hip hop do niedzieli.
|
|
|
może Ty uratujesz mnie z tej niewiedzy? pokażesz jak ufać i wskażesz w co mam wierzyć. zatopione smutki w szklance taniej wódki nie topią się, lecz parują; poziom gniewu podładowują. dlatego albo zostań, albo idź, nie ja decyduje; stanie po środku nigdy nie skutkuje.
|
|
|
przecież nie byłam nią. niby blond, niby rudy - mój kolor włosów, które były w artystycznym nieładzie. oczy, o również niezidentyfikowanej barwie kryły się za ciemnymi szkłami moich starych lenonek. koszula niedbale wciągnięta w szorty i te trampki, zasypane piaskiem; w ręku jeszcze ekologiczna torebka, kosztująca grosze. szłam tak, a usta koloru płatków róży co chwilę wypuszczały dym papierosa, o czekoladowym smaku. to co z tego, że dziunie w Twoim guście przechodziły obok mnie, prychając. ja zwróciłam Twoją uwagę, ale Ty nie zwróciłeś mojej - to wystarczyło, by nieśmiała dziewczyna taka jak ja, posiadająca jedną parę szpilek, nagle stała się NIĄ, niesforną plotką, dotykającą usta każdego osobnika mojej szkoły.
|
|
|
bezsenności smak poznałam po Twoim odejściu. nigdy nie potrafiłam zdjąć z siebie uczucia porzucenia.
|
|
|
|