 |
kinia10107.moblo.pl
Jestem na skraju wyczerpania psychiki twarde alkohole miękkie narkotyki.
|
|
 |
Jestem na skraju wyczerpania psychiki - twarde alkohole, miękkie narkotyki.
|
|
 |
"Są dni, kiedy siedzę i gapię się przez okno, patrzę jak świat mija obok mnie. Czasem nie mam po co żyć. Prawie załamuję się i płaczę."
|
|
 |
i może jutro, a może za tydzień. może w przyszłym miesiącu zobaczysz mnie już ostatni raz? może potrąci mnie jakaś kobieta pod wpływem alkoholu, albo przedawkuje kokaine? może jakiś zdesperowany mężczyzna napadnie mnie w parku, podczas czytania jakiejś interesującej książki? może, całkiem przez przypadek ktoś popchnie mnie i uderzę głową w beton? albo lekarz wycinający mi wyrostek popełni jakiś niewielki błąd, po którym się nie obudzę? a może sama pod wpływem długich rozmyśleń zdezynfekuję żyletke, by było higienicznie i wbije ją w żyły? - właśnie dlatego nie mam ważnych planów na jutro.
|
|
 |
Gdyby przypadło Ci przyjść na mój pogrzeb, załamałby Ci się pod nogami grunt? Dostając informację, że kilka minut temu moje serce zwyczajnie przestało bić, upuściłbyś kubek gorącej kawy, osuwając się przy ścianie w dół? Krzyczałbyś i uderzył pięścią w ścianę, by zabić rozrywający ból? Wpadłbyś w atak furii demolując mieszkanie, kalecząc przy tym swoje dłonie od rozbitego szkła? Biorąc do ręki bluzę, wybiegłbyś z mieszkania po wódę, żeby ukoić ból? Wypaliłbyś całą paczkę papierosów, kręcąc przecząco głową, że to nie prawda, że to tylko głupi sen? Nie wierzyłbyś? Nie mógłbyś się z tym pogodzić? Oszalałbyś z tęsknoty do mnie? Szybko zapomniałbyś jaki mam kolor oczu i jak szybko biło mi serce? Rzuciwszy na mój grób białą różę w delikatnym płaczu nieba i zrywającym się wietrze, pożegnałbyś się? Odchodząc, potrafiłbyś dalej żyć, po prostu, jak gdyby nigdy nic? Żyć jak do tej pory. Normalnie. Potrafiłbyś? / dzekson
|
|
 |
wspomnienia uświadamiają mi jak bardzo spieprzyłam rzeczywistość .
|
|
 |
4 tysiące myśli krzyczących, żeby zrezygnować, setki słów po których jedynym sensownym rozwiązaniem wydaje się odejście, dziesiątki chwil, które wgniatają nadzieje w ziemie i jeden, jedyny powód żeby ogarnąć, wziąć sprawy w swoje ręce i zostać, zostać aż do końca.
|
|
 |
4 tysiące myśli krzyczących, żeby zrezygnować, setki słów po których jedynym sensownym rozwiązaniem wydaje się odejście, dziesiątki chwil, które wgniatają nadzieje w ziemie i jeden, jedyny powód żeby ogarnąć, wziąć sprawy w swoje ręce i zostać, zostać aż do końca.
|
|
 |
Nie chcę umrzeć, choć na obecną chwilę mam dość swojego życia.
|
|
 |
uśmiecham się, a każdy wokół patrzy na mnie podejrzliwie pytając o to, czy On wrócił. wszyscy obiegają wokół tego zastanowienia, jakby Jego osoba była nieodzowną częścią mnie, jakby moje szczęście było jakkolwiek uzależnione od Jego położenia. odpowiedź brzmi: nie. wciąż Go nie ma. w dalszym ciągu nie mam pojęcia, gdzie się znajduje, z kim jest. wprawdzie nie nauczyłam się jeszcze żyć bez Niego, lecz funkcjonuję. czasem się uśmiecham - przypominając sobie akurat którąś z chwil spędzonych z Nim.
|
|
 |
przeciągam żyletką po ręce. widzę jak płynie jedna stróżka krwi, a za nią kolejna. przypomina mi to moją miłość do Ciebie. z mojego serca lał się żar uczucia, które dla Ciebie darzyłam. co potem? krew skrzepła, zrobiła się rana. dokładnie tak samo wyglądało moje serce, gdy mnie zostawiłeś. miłość przestała się lać, po czasie pojawił się wielki strup i czasami tylko zdrapywałam go, żeby poczuć jeszcze raz miłość do Ciebie. lecz nic z tego, nie mogłam być na tyle szczęśliwa, bo skoro tylko ja Cię kochałam i nie miałam nic w zamian od Ciebie, to na cholerę była mi ta miłość? wszelkimi sposobami starałam się ukryć pociętą rękę. tak samo chroniłam swoje serce, by przestać Cię już kochać. obiecałam sobie, że zostawię w spokoju moje ręce a serce schowam tak głęboko, by nikt nie mógł go znaleźć.
|
|
 |
dziś wszystko jest inne. ludzie, za których kiedyś oddałbyś życie, dzisiaj są nie do poznania. każdy patrzy na swój tyłek, więc nie dziwisz się, że najlepsi przyjaciele zostawiają Cię samego w syfie. rodzice zamiast pocieszyć dokładają Ci kolejny ciężar cierpienia. miłość. właśnie, co z miłością? miłość jest dla głupich, uczucia są do bani, związki są na pokaz, bo przecież jakby inaczej. czy właśnie do tego dążymy? dążymy do przerywania więzi z bliskimi? nie wiem jak Wy, ale ja mam ochotę uciec i zostawić to wszystko w pizdu.
|
|
 |
gdy ktoś zapyta o niego mówisz 'nie obchodzi mnie już to'. kiedy koleżanki dają Ci wzrokiem znak, że on idzie, zaprzeczasz, że go kochasz. okłamujesz sama siebie. dziewczyno, myślisz, że coś Ci to da? kochasz Go. kochasz Go jak pojebana, więc nie okłamuj bliskich i tym samym siebie, bo zadużysz się w nim jeszcze bardziej.
|
|
|
|