|
kidi_97.moblo.pl
sweet bOy.!
|
|
|
cała nasza miłość to gigabajty bzdur.
|
|
|
szłam z Tobą przez miasto, nie odzywając się w ogóle. obraziłam się, bo kilka minut wcześniej palnąłeś jakieś głupstwo. nagle spotkaliśmy Twoich kumpli. przywitałam się, i milczałam. 'a Ty Młoda co? znowu foch' - powiedział jeden z Nich, nie znałam Go. 'po pierwsze to raczej na Pani, bo się nie znamy. a po drugie, nie powinno Cię to obchodzić' - wrednie odpowiedziałam. kumple się zaśmiali, Ty również. 'nie dość, że zadziorna to patrz jaka pyskata' - powiedział, mierząc mnie. 'kiecke chcesz mi kupić, że tak mierzysz ?' - odpowiedziałam, zaczynając już konkretną wymianę zdań. w końcu złapałeś mnie za rękę mówiąc: 'odpuść,'. spojrzałam na Ciebie, i mimo focha powiedziałam : 'nie ma sprawy', po czym zamilkłam, mimo, że miałam jeszcze dużo do powiedzenia. widzisz jak ogromny wpływ na mnie miałeś, jak dużo mogłeś - a teraz ? teraz nie ma już nic
|
|
|
Powiedziałbym że miło Cię widzieć ale wiem, że nie znosisz kłamstw.
|
|
|
myślałam , że do szkoły chodzę po to , żeby mnie czegoś nauczyli , a nie powiedzieli , czego mam się nauczyć w domu -.-
|
|
|
-Ta ja wcale nie byłem pijany.. -Stary, pytałeś własną matke czy ma dzieci.
|
|
|
Przy tych Twoich bajeczkach to nawet Andersen wymięka.
|
|
|
Czasem kiedy mówię: " u mnie w porządku " chciałabym, żeby ktoś spojrzał mi w oczy uściskał mnie mocno i powiedział " wiem, że wcale tak nie jest "
|
|
|
Nie wiem jak pomóc, ale mogę Cię przytulić i nigdy nie puścić.
|
|
|
- Dlaczego to zawsze ja muszę cię przytulać ? - Ponieważ gdybym to ja cię przytulała to byłby problem - Jaki ? - Nie puściłabym za nic
|
|
|
- masz zadanie z matmy ? - a mam. - dasz ? - może ... - powiedział, przygryzając wargę. - dzięki. - ze śmiechem, wyciągnęłam zeszyt z Jego ręki. w pięć minut odpisałam te kilka ćwiczeń, usiadłam, oglądając zeszyt. podczas gdy studiowałam Jego pochyłe pismo, szatnia pustoszała. zostaliśmy tylko my. zadzwonił dzwonek, podniosłam się, biorąc torbę na ramię. stanął w wejściu do szatni, zagradzając mi drogę. - przepisałaś ? - mhm. - to teraz wypadałoby podziękować. - powiedział, figlarnie się uśmiechając. - dziękuje. - powiedziałam, patrząc Mu w oczy. - eee, ładniej. - nalegał. - baaardzo ładnie dziękuje. - odpowiedziałam, starając się opanować szalejące w brzuchu motyle. - nie starasz się, koleżanko. - stwierdził. było pięć minut po dzwonku. - czekam. - ponaglił. pod wpływem impulsu wspięłam się na palce i na ułamek sekundy złączyłam nasze wargi.- może być ? - szepnęłam i nie dając Mu czasu na ochłonięcie, przecisnęłam się obok i z łomoczącym sercem pobiegłam na lekcję.
|
|
|
Wszystko kręci się jak pozytywka, dopóki baterie się nie skończą.
|
|
|
|