|
irresolute.moblo.pl
przykry jest fakt że istnieją ludzie dla których miłość to jedynie kilkanaście skrzypnięć łóżka.
|
|
|
przykry jest fakt, że istnieją ludzie, dla których miłość to jedynie kilkanaście skrzypnięć łóżka.
|
|
|
tęsknię za Twoim 'już dobrze, mała', kiedy opatrywałeś mój palec rozcięty źdźbłem trawy. od razu zapomniałam o widoku krwi, podczas gdy naklejałeś mi na ranę plaster w dinozaury. ten mały szczegół sprawiał, że znowu mogłam poczuć się jak mała dziewczynka.
|
|
|
paląc marihuanę byłam skłonna stwierdzić, że miłość jest piękna.
|
|
|
staliśmy na samym końcu molo. oparty o barierkę, leniwie przygryzałeś jabłko. patrzyłeś oschłym wzrokiem w dal. - no, maleńka, czas się rozstać. - powiedziałeś. - idziesz gdzieś? - spytałam z troską w głosie. wyrzuciłeś ogryzek do wody. - tak. teraz pójdę i już nigdy nie wrócę... do Ciebie. - poczułam niesamowity ból, jakbyś wyrwał mi serce. - zapomnij, nie pisz, nie dzwoń, przestań kochać. - rzuciłeś, odchodząc.
|
|
|
temperatura moich uczuć wynosi -50'C. nie zbliżaj się. rozsiewam chłód.
|
|
|
mając na sobie Twoją ulubioną, śliwkową sukienkę, doszłam do wniosku, że znowu chciałabym móc scałować z Twoich ust zimno każdego poranka.
|
|
|
ze złowieszczym uśmiechem na twarzy ukradłeś moje serce, Ty pierdolony złodzieju.
|
|
|
uwielbiałam, kiedy wstawałeś wcześniej ode mnie, by przygotować nam śniadanie na tarasie. robiłeś cudowną jajecznicę i zawsze w niewielkim wazonie stały świeżo zerwane stokrotki z ogrodu. tak cudownie dbałeś o to, żebym dobrze rozpoczęła dzień.
|
|
|
coraz częściej palę, bo wciąż się łudzę, że za chwilę pojawisz się obok i złamiesz mi zapalonego papierosa, tak jak to zawsze miałeś w zwyczaju. mówiłeś ‘odbierasz sobie minuty życia, a przecież mogłabyś je spędzić ze mną’. i jak można było Ci się sprzeciwić? rzucałam palenie od razu. a teraz? papieros za papierosem, a Ciebie wciąż nie ma…
|
|
|
byłoby dobrze, gdybyś był obok.
|
|
|
umówiliśmy się na spotkanie nad naszym jeziorem. lubiliśmy tam chodzić, bo było to jedyne miejsce nad wodą w naszej okolicy. wiosenne poranki były wtedy jeszcze chłodne, unosiła się piękna, gęsta mgła i wszystko wkoło wydawało się, jakby przykryte było chmurami. usiadłam na pniu wyciętego drzewa, tego, którego słoje przypominały mi kształt serca. minęła godzina, słońce zdążyło już rozpędzić obłoki mgły, ptaki zaczęły budzić się do życia… a Ciebie nadal nie było. trwałam tak w zamyśleniu, w końcu kryształowe krople łez pokryły moją twarz. wysłałam do Ciebie chyba z milion wiadomości, lecz na żadną nie odpowiedziałeś. nie kocha mnie, myślałam, już mnie nie chce… i wtedy poczułam Twój ciepły oddech na mojej szyi. – przepraszam – szeptał – musiałem jechać do mojej babci, a rozładował mi się telefon. – powiedział, po czym wręczył mi ogromną, czerwoną różę. mimowolnie się uśmiechnęłam, bo takie róże rosną tylko w ogrodzie jego babci. cudowny, jednak mnie kocha.
|
|
|
tylko z nim mogła patrzeć całą noc w gwiazdy, leżąc na kocu pośrodku jej ogrodu. nie przeszkadzało im zimno ziemi, wtuleni w siebie obserwowali rozświetloną księżycem przestrzeń. byli tacy szczęśliwi, kiedy jedno z nich zauważało spadającą gwiazdę, z podekscytowanym głosem mówili sobie nawzajem : ‘wiesz? moim jedynym marzeniem jest spojrzeć z Tobą w niebo za 60 lat.’
|
|
|
|