|
diablerie.moblo.pl
Wiesz kiedy jest prawdziwa miłość ? Wtedy gdy on zakocha się w Tobie potarganej z czerwonym nosem i zachrypniętym głosem a nie gdy będziesz szła po mieście w niebiesk
|
|
|
Wiesz kiedy jest prawdziwa miłość ? Wtedy, gdy on zakocha się w Tobie potarganej, z czerwonym nosem i zachrypniętym głosem, a nie gdy będziesz szła po mieście w niebieskiej sukience i obejrzy się za Tobą jak sto innych facetów. Wtedy, gdy nie będzie cenił Cię za to jak wyglądasz, ale za to jaka jesteś i kiedy uświadomi sobie, że dajesz mu więcej emocji niż gra komputerowa. xD
|
|
|
Nie chciała usłyszeć prawdy. Nie chciała usłyszeć tego że musi jakoś żyć dalej. Pragnęła po prostu.. zresztą, sama już nie wiedziała czego pragnęła. Chciała być nieszczęśliwa. Wydawało jej się to właściwe i na miejscu.
|
|
|
Chciałaby być promykiem słońca,
tylko po to, by widzieć jak się budzi.
Chciałaby być gwiazdką na niebie,
na którą patrzy co noc.
Chciałaby być Twoją poduszką...
tylko po to by gładzić go po policzku.
Chciałaby być jego kołdrą...
która otula jego ciało w zimne wieczory.
Chciałaby być deszczem...
który tańczy na jego skórze.
Chciałaby być wiatrem...
który chłodzi go w upalne dni.
Chciałaby być wodą...
która gasi jego pragnienie.
Chciałaby być filiżanką kawy...
tylko po to by muskać jego usta.
|
|
|
- Udajmy, że Cię nie kocham, że za Tobą nie tęsknie, że Cię nie potrzebuję...i że nie płacze.
- Ok,jak tak wolisz.. - odpowiedział . .................
W tym momencie pękło jej serce.Tak bardzo chciała by zaprzeczył.
|
|
|
- Więc lepiej nie mieć nadziei ? ... - Wtedy żyje się łatwiej.
|
|
|
“ przychodzi taki moment w życiu, kiedy trzeba się ustatkować i przygarnąć kota. ” — Jacek Wesołowski Wysokie Obcasy
|
|
|
Za każdym razem , gdy wydaje mi się, że chociaż trochę zaczynam mieć pewne rzeczy w dupie, wszystko musi mi się rozpierdolić w drobny mak i utwierdzić mnie w przekonaniu , że jednak nie , że nadal cierpię z tych samych powodów. Fuck.
|
|
|
Całkiem bezużyteczny Twój numer w telefonie, bo ciągle czepiam się nadziei, że któregoś razu zadzwonisz, napiszesz ... niby głupie gadu gadu, a nawet z niego nie potrafię Cię usunąć na dłużej niż cholerne 3 dni ... niby to tylko archiwum, parę rozmów z Tobą, czasem o niczym. Przynoszą tylko ból i wszystko zaczyna się na nowo..Wszystko tak boleśnie bezużyteczne, ale nie mam siły, woli aby to zakończyć ... Nie wiem czy życie jest silniejsze od śmierci, ale miłość była silniejsza od bólu.
|
|
|
Nie możesz się pozbierać z podłogi, leżąc gdzieś między fotelem, a nogą od stołu. Bierzesz do dłoni telefon i uświadamiasz sobie, że tak naprawdę żaden z numerów nie jest odpowiedni, aby pod niego zadzwonić w celu uzyskania pomocy. W powietrzu unosi się odór podmokniętych od taniego wina paneli, a Ty cicho łkasz, uświadamiając sobie, że codziennie mijasz miliardy ludzi, a tak naprawdę jesteś zupełnie samotna. Żadna z nich nie podałaby Ci ręki, gdybyś przewróciła się o sznurówki swoich ulubionych trampek. Tak naprawdę żadna z mijanych przez Ciebie osób nie oddycha z dedykacją dla Ciebie.
|
|
|
Minęło pół roku... nauczyłam się spokojnie oddychać, wcześnie zasypiać, normalnie funkcjonować. No... czasami tylko spotkam Ciebie... i wtedy uczę się tego wszystkiego od nowa.
|
|
|
Od dzisiaj obiecuję sobie, zapomnieć. Przestanę obsesyjnie o Tobie myśleć wraz z każdym oddechem. Nie będę wspominać Twojego spojrzenia podczas wspólnego siedzenia na parapecie. Koniec z planowaniem wspólnego życia z Tobą, podczas picia ciepłego kakao. Nie będę biec jak oszalała do telefonu kiedy tylko usłyszę jego dźwięk z nadzieję, że może to Ty napisałeś. Przestanę wypisywać Twoje imię w każdym możliwym moim zeszycie. Przestanę żyć nadzieją i nareszcie uświadomię sobie, że jesteś cholernie szczęśliwy, niezainteresowany a przede wszystkim zajęty ... - przez inną .
|
|
|
Stanęła przed nim, oddychając coraz płyciej, w końcu zatrzymała oddech i zagryzła wargę, delikatnie zsunęła ramiączko bluzki, bezszelestnie przesuwając swój palec po ramieniu. Patrzyła mu prosto w oczy. Nie reagował. Stał jak oniemiały, nie wiedząc co powinien zrobić. Podniosła ramiączko, na swoje miejsce i zacisnęła zęby. Zamknęła oczy, powstrzymując płacz. - Kochasz ją! - wykrzyczała. - nie odpowiadał. - nie pozostaje mi nic innego, jak Ci pogratulować. Bawisz się ze mną, kochając inną. Wynoś się natychmiast. wynoś się! - rzuciła kieliszkiem czerwonego wina, który miała tuż pod ręką o ścianę, stał obok niej jak osłupiały, nie wiedząc co się dzieje. Wino zostawiło czerwoną plamę na białej farbie. Oboje milczeli, słychać było jedynie ciche uderzenia kropel taniego wina, skapujących na marmurową podłogę. Patrzyła mu prosto w przeszklone kłamstwami źrenice, a łzy napływały do jej oczu z niesamowitą częstotliwością. - Kocham ją. - wyszeptał, odchodząc …
|
|
|
|