 |
definicjamiloscii.moblo.pl
miałam Go przed sobą raptem na wyciągnięcie ręki. mierzyłam wzrokiem Jego oczy próbując odczytać z nich cokolwiek. słuchałam. perfekcyjnie kodowałam w głowie każde z Jego
|
|
 |
miałam Go przed sobą raptem na wyciągnięcie ręki. mierzyłam wzrokiem Jego oczy próbując odczytać z nich cokolwiek. słuchałam. perfekcyjnie kodowałam w głowie każde z Jego słów o tym, że jeszcze nie teraz, nie będę potrafiła wytrwać w takim związku, to nie ma na chwilę obecną sensu, nie uda się. gubiłam się. między swoimi uczuciami, a racjami jakie mi przedstawiał. z chwili na chwilę coraz bardziej tłumiłam w sobie ochotę na skończenie tej rozmowy, która nie miała na dłuższą metę sensu, na zamknięcie Jego ust dotykiem własnych warg. serce cicho prosiło o pomoc, podczas kiedy ja stałam nie drgnąwszy nawet i wciąż powtarzałam niczym mantrę, iż Go nie rozumiem. dlatego właśnie zawsze unikałam tych poważnych konwersacji. konfrontacji pomiędzy racjonalnością, a zwyczajną bezmyślnością.
|
|
 |
będziesz przy moim boku nawet wtedy, kiedy będę upadać?
|
|
 |
przesiedzimy tak całą noc - co chwila dolewając do kieliszków czerwonego wina, rozmawiając, opowiadając sobie o swoim życiu, o samych nas. potem wzejdzie słońce. odejdziesz, jak gdyby nigdy nic.
|
|
 |
trudno było mi oswoić się ze świadomością, że tak genialny facet może być tak blisko. w końcu się udało, przywyknęłam. mniej więcej wtedy, kiedy zaczął się oddalać.
|
|
 |
zwyczajnie wolę nie przypominać sobie pewnym sytuacji z minionego dnia, aby przypadkiem nie zerwać się nagle z fotela i biegając w podskokach po całym pokoju nie zacząć krzyczeć całym gardłem, że to wszystko nie może dziać się na prawdę. zdecydowanie, w dalszym ciągu trudno uwierzyć, że pewne aspekty mogą być tak cudowne, wręcz bajkowe.
|
|
 |
to takie idiotyczne, że mogę podczas rozmowy przez dziesięć minut patrzeć Mu nieustannie w oczy, a i tak nie zdołam stwierdzić jaki kolor mają Jego tęczówki.
|
|
 |
nieważne jak wiele bólu mi sprawił, ile ciosów zadał, do jakiego stopnia zniszczył. nie będę się mścić. w dalszym ciągu będę starała się być Jego tarczą. do dziś zrobiłabym wszystko, by tylko nie cierpiał.
|
|
 |
ze spokojną miną wsłuchiwałam się w opowieść kumpeli o Jej ostatnim spotkaniu z gościem do którego wzdychała od jakiegoś czasu. uśmiech nie schodził z Jej twarzy, magiczne iskierki przemieszały się po oczach. - jezu, a słuchaj. powiedział nawet, że mnie kocha! - pisnęła w końcu prawie płacząc ze szczęścia. spojrzałam na Nią ze spokojną, a zarazem podejrzliwą miną. - kiedy się właściwie widzieliście? - zagadnęłam jak gdyby nigdy nic. - no... w piątek. - odpowiedziała po chwili zdezorientowana. pokręciłam jedynie nieznacznie głową. nie wyprowadziłam jej z błędu mówiąc, że wypadało wtedy prima aprilis. nie potrafiłam Jej odebrać tej chwilowej euforii. niech się uśmiecha, póki potrafi.
|
|
 |
pierwszego kwietnia powiedziałam Mu, że zapomniałam, już nie kocham. uśmiechając się westchnął z ulgą. oznajmił, iż myślał już, że nie dane Mu będzie usłyszeć żadnej prawdy tego dnia. kretyn. na prawdę uwierzył.
|
|
 |
weź przykład z dzieci. to nic, że w Twoim przypadku krew nie leje się z kolan czy łokci, a z serca. mimo łez szklących oczy, podnieś się. możesz krzyczeć, okazywać swój ból na zewnątrz, ale zawsze wstawaj. nigdy nie pozwól sobie na zbyt długi upadek, bo zdepczą Cię jak zwyczajnego robaka.
|
|
 |
dodaj bawienie się mną do swoich zainteresowań na facebooku.
|
|
 |
widzisz, minął prawie rok, a ja wciąż pamiętam tamten dzień. moje chore pretensje, i Twoją krótką odpowiedź - kocham inną.
|
|
|
|