|
chce-cie-umiec.moblo.pl
! ! ! ! myśli powstające w mojej głowie gdy na ciebie spojrzę ocenzurowałam
|
|
|
!@#$%^&*&^*%&^$%#@!$~@$%#^$&%$*^%(&^)*(&%*$%&^$%#!@$~!@%#^$#&%*$^(%&) myśli powstające w mojej głowie, gdy na ciebie spojrzę- ocenzurowałam
|
|
|
Są takie momenty, gdy wątpisz, że ktokolwiek jest po twojej stronie. Że ktokolwiek będzie walczył o twoją godność jak wściekły lew. Kiedyś dałabym rękę, że to TY.
|
|
|
Znajdowała sie w samym centrum boskiego spokoju. Fosa skutecznie oddzielała ją od jakichkolwiek spięć. Zapomniała, że fosa nie była dźwiękoszczelna. Usłyszałam, usłyszałąm wszystko. A raczej niewiele- wystarczyło to jedno zdanie. A całe moje życie rozsypało się w drobny mak. Tego już nie złożę. A jeśli nawet- to nie ma takiego spoiwa, które sklei to na lata. Szanuj to co masz nienaruszone. Tylko to jest trwałę. Reszta to badziewie.
|
|
|
Miłości nie zalewa się wrzątkiem i czeka aż będzie mocna tak jak herbata. Miłość zalana wrzątkiem umiera. Totalnie i nieodwracalnie. A może to temu, że się nie zahartowaliśmy gdy był na to jeszcze czas?
|
|
|
Miłość, fak ju, znowu mnie oszukałaś!!!!!
|
|
|
Nie o to walczyłam, nie o tym marzyłam i nie tak miało być.
|
|
|
Zamykam oczy. Rzeczywistość znika. Wspomnienia uderzają ze zdwojoną siłą.
|
|
|
Człowieku: potrzebuję CIĘ!!!
|
|
|
I znowu kwitnie we mnie MiłośĆ. Chwilę jej nie było ale już, już jest. Voila! C'est moi! Znów ta niedobra, ta która niszczy zamiast budować. Ta, która przygnębia, zamiast uskrzydlać. Ta która nie poszerza horyzontó możliwości, a je drastycznie zawęża. Ta, bez nadziei na istnienie. Czasami zasypia we mnie, udając, że już na dobre mnie opuściła. Ale nie nie nie. P o kilku dniach wraca z podwójną siłą, by znów niszczyć spokojne wnętrze mego umysłu i ducha. To miłość na któa wpływa tylko jedna tak bardzo zależna ode mnie osoba- to ja. Tak, to miłość do miejsca, w kórym nigdy mnie nie edzię, w którym istnieje przepis na moje szczęście, miejsce Ukochane a zarazem znienawidzone za jego niedostępność....
|
|
|
Tonę w morzu wspomnień. Nie potrafię znaleźć kawałka lądu wytchnienia, który pozwoliłby mi bezpiecznie spoglądać na spokojną toń kształtnych obrazów przeszłości.
Wokół mnie, a raczej we wnętrzu szaleje burza, której pioruny przeszywają serce i oślepiają swą wyrazistością przesłania: to minęło. A powierzchowność odrywa rolę mima- statecznego [bo tego wymagają okoliczności] i o kamiennej twarzy [bo tak wypada]. Tylko od czasu do czasu, gdy nikt nie widzi ze szklanego oka wytoczy się nieleniwa łza zawierająca w swym kulistym wnętrzu streszczenie Tamtych dni. Szalone i opętane wolnością ziarenka piasku sypią się do oczu. Są mym alibi, udaję, że to dzięki nim nie potrafię bezpiecznie i długo wpatrywać się w horyzont przyszłości. Czy to od kwarcowego pyłu jest ona tak szara?
Brak mi błękitnego nieba nad głową- dziś, jutro, za tydzień. Nie potrafię już wyjąć z kieszeni kawałka optymizmu i pogody ducha, które w mojej obecności, bez wahania wyszeptałyby: uwierz, że będzie dobrze...
|
|
|
Bóg postawił mnie na Twojej drodze. I wiedział, że to było dobre.
|
|
|
|