 |
bursztynek.moblo.pl
Wiem o Tobie bardzo dużo. Znam Twoją determinację inteligencję zapach smak skóry każdą kostkę kręgosłupa każdy włos i ten dołek w policzku gdy się uśmiechasz. A mo
|
|
 |
Wiem o Tobie bardzo dużo. Znam Twoją determinację, inteligencję, zapach, smak skóry, każdą kostkę kręgosłupa, każdy włos i ten dołek w policzku, gdy się uśmiechasz. A może jest w Tobie jakiś szczegół, o którym nie wiem? Może właśnie to sprawia, że nasza miłość nadal trwa?
|
|
 |
Koniec.
Skończyły się wspólne śniadania,
skończył się zapach Twoich perfum na mojej piżamie,
skończyła się magia porannych objęć,
skończyła się prostota słodkich słów,
skończyło się wszystko...
|
|
 |
Stałam w progu. Na marginesie pokoju. Na marginesie Jego życia.
|
|
 |
Sercowi sadyści - większość z nich ukrywa się między nami, żyje wokół nas zadając wielkie cierpienie nie zdając sobie z tego sprawy.
|
|
 |
"Chcę się zakochać.
Słońce, ostatni letni promieniu, nie proszę cię o przygodę, nie proszę cię o zauroczenie - proszę cię o miłość, tę prawdziwą.
Tę przez duże M, tę, o której nie wiem nawet, czy istnieje, i której boję się, że nigdy nie znajdę.
Tę, która nie pozwala spać po nocach, która nie pozwala myśleć w dzień, która zmienia człowieka w szczęśliwego niewolnika.
Która daje kształt snom i każe wierzyć, że możesz ich dotknąć.
Która każe liczyć gwiazdy, jedną po drugiej, a potem zgubić rachubę.
Która każe nienawidzić nienawiści.
I której tym więcej chcesz, im więcej jej masz."
|
|
 |
"Nie chciałam umrzeć, jedynie prowokowałam śmierć. Nie otrułam się.
Bóg umiera, jeśli go nie kochamy, ale ja nie umarłam, choć nikt mnie nie kochał."
— Marilyn Monroe
|
|
 |
Znała go zbyt dobrze.
Poprzez dotyk malowała jego skórę.
Jeszcze nigdy nie stał tak blisko niej.
Jeszcze nigdy nie miała okazji zobaczyć
go tak wyraźnie. Jego wpatrzone w nią
oczy. Jego usta przybierające kształt
ciepłego uśmiechu. Jego słowa pochłaniała
jak najsłodszy na świecie nektar.
Wszystko było takie proste. Proste słowa
i fotografie wyrwanych chwil.
Był stanowczo zbyt realny jak na
postać ze snu...
|
|
 |
Tak bardzo chciała, by ją kochał, mimo tego, że jeszcze
nigdy na to nie zasłużyła. W jej chorym umyśle on
był największym marzeniem. Był najpiękniejszym
pragnieniem. Tak bardzo chciała, by się spełniło,
by pozwolił jej któregoś dnia obudzić się przy sobie.
A ona wtedy poczułaby, że jest zbyt blisko..
Zbyt blisko, aby jeszcze kiedyś mogła zatęsknić.
|
|
 |
Jej poranek zapachniał aromatem wanilii i kawy.
A potem usłyszała swój nagły śmiech.
Nastała długa cisza, podczas której po jej policzkach
spłynęły łzy. Ten stan przerwało przyspieszone
bicie serca, które trzepotało jak motyl.
Tak bardzo zapragnęła, aby to nie miało końca.
Jeszcze nie wtedy...
|
|
 |
Podmuch wiatru gwałtownie zamknął drzwi wejściowe. Ten huk poczułam aż w jajnikach, chociaż nie miałam okresu. To, co miałam, to wiatr, który przedmuchiwał mi mózg i żyły. Miałam też mój zwykły, poranny atak zniechęcenia.
|
|
 |
I chciała, by wiedział, że nie odejdzie z jego
świata dopóki sam jej z niego nie wyrzuci.
Sądziła bowiem, że miłości nie można liczyć
w tych najlepszych chwilach, tylko w tych
najgorszych. Tych, po których nadal patrzy
się sobie prosto w oczy. Dokładnie tak,
jakby reszta świata nie istniała...
|
|
 |
Bo przecież, tak czy owak, ty zawsze wiesz, czego chcesz, i robisz to, a ja prawie nigdy nie wiem, a jeśli nawet wiem, to nie mam pojęcia, jak to wykonać. Myślę też, że masz na mnie za duży wpływ, a to mnie dosyć przeraża.
|
|
|
|