Oblizuję usta. Raz, drugi, setny, czekając, aż to zauważysz. Nic. Wybucham śmiechem, z początku troche nieśmiałym, ale chwila, rozkręcam się. Dalej nic, nawet nie spojżałeś. Przechodząc, trącam Cię. O, obruszyłeś się, ale znów zignorowałeś. Dochodząc do wniosku, że nawet gdybym zemdlała, na nic zdałby się Twój kurs pierwszej pomocy, poddaję się. Pod nosem rzucam pieprz się i odchodzę. Spróbuję następnym razem. /betterthanyou
|