|
Wszystko mi się miesza, prawda i marzenia, w umyśle śpiewam albo padam na kolana, za oknem deszcz i myślę o uldze w wiecznym śnie, na zewnątrz słońce rozkłada kolorowy pejzaż więc jestem pół bogiem, który właśnie rąbnął o ziemię, już mam dosyć i uwierz mi, nic nie piłem. Bije mi serce więc wierzę w twoje uśmiechy a potem łapię się za usta bo żal mi siebie, tak bardzo dałem się zwieść, wiesz. Zbyt mocno czuję jak na to co mam, zbyt mało mam by pozwolić sobie na bycie tak naiwnym, a mimo to unoszę się na chwilowych uniesieniach wiosny z twoich spojrzeń, aby rozbić się o drzewa, na których mógłbym wieszać moje zbyt słabe wizje siebie. Proszę zatrzymaj mnie, uwierz mi, nic nie brałem.
|
|
|
Na tej wielkiej kuli żadna droga nie ma końca, chyba, że poddasz się gdy napotkasz przeszkody.
|
|
|
Zanurzony gdzieś między błogością istnienia a smutkiem życia, odpoczywam, muszę a muzyka znowu zastępuje mi czułości ukochanej. Patrzę w las i widzę w nim starożytne twarze pogrążone w smutku nad tym światem, wszystko w bezruchu poza skrzydlatymi dziećmi wolności. Za dużo myślę o tym jak daleko zaszedłem na błędnej trasie więc pozwalam aby dźwięki dotykały opuszkami mojej skóry, zamykam oczy, bo wtedy widzę Ciebie. Tyle historii spisałem, tyle przeczytałem a jednak brak mi odwagi aby snuć jedną o nas, wystarczy mi twój uśmiech, parę miłych słów i gestów, po cóż miałbym tęsknić bardziej.
|
|
|
Jeśli dużo rozumiesz, rozumiesz jak mało wiesz, wiesz jak dużo trzeba zmienić, ale to nie zmienia faktu jak mało możesz, a wtedy możesz zacząć dużo pić, spijając resztki radości po nierozumnych.
|
|
|
Jeśli nauczysz cieszyć się z małych rzeczy nie ma potrzeby żyć tylko chwilą.
|
|
|
Czy poranki smakują rozczarowaniem bo wieczorem myję zęby nadzieją? A może to smutek powrotu z sennych wakacji, które choć nigdzie nie prowadzą, mają więcej barw niż dzień, w którym trzeba się zadomowić.
|
|
|
Wracam do domu i nie wiem czy to antybiotyki wybiły mi szczęście, czy wiatr co nagnał chmur, czy znikające złudzenia, że dogonię chwile, dla których warto żyć. Dzisiaj mnie nie spotykaj, zbyt słabo wyglądam, siły jeszcze nie wróciły, dziś powiedziałbym uciekaj. Daj mi odpocząć abym miał siły by ufać nadzieji, na szczęście ta zawsze do mnie wraca.
|
|
|
Dziś życie karze mnie za marzenia? Za to jak zachłannie chciałem pochłaniać Cię oczami? Trochę szczecią? Może za tydzień wrócę do siebie, przestaną podawać mi te wszystkie mikstury do żył i będę mógł zataczać się między rutynami. Włączyłem sobie pośród tych niemiłych ludzi spokojną muzykę i dziwię się, że ciężko może być od pustki.
|
|
|
Zatęskniłam dziś za Tobą. Tak bardzo, że przeszedł mnie dreszcz. Bo nie było Cię ze mną już od dawna. Jadąc samochodem i patrząc na jedną z par, pomyślałam, że chciałabym, żebyśmy to byli my. Żebyś tak na mnie patrzył. Żebym mogła zabierać spojrzenia i je dawać. Zabierać miłość i ją dawać. A potem zdałam sobie sprawę z naszego nigdy. Już tak nie pójdziemy. Już mnie nie dotkniesz. Już nie powiesz, że mnie kochasz i chcesz ze mną umrzeć. Umarłeś wcześniej. Zniszczyłeś mnie w sobie. I siebie we mnie. Zapłakałam dziś za Tobą.
|
|
|
Byliśmy popękani, połamani, zepsuci. Ale lśniło w nas światło jasne jak tysiące gwiazd. Miało się wilka. I delikatność motyla. A ja nie mogłam uwierzyć, że coś tak pięknego i prawdziwego mogłoby być jednocześnie złe.
|
|
|
|