Osuwam się po śnieżnobiałej ścianie. Niemal tak białej jak moje policzki. Szybkim oddechem próbuję skłonić serce do dalszej pracy, a moje łzy krzyczą by nie poddawało się byle złamaniu. Nie słucha... Nawet powieki już nie słuchają zasłaniając mi Twoją sylwetkę. Twoją i jej. Może to i lepiej. Po co dobijać serce. Leżącego się nie kopie... Prawda?...
|