"(..)To nie koniec był straszny, a początek. To nie my zawiniliśmy, a cały świat kazał nam klęczeć. To oni wydali wyrok, a sędziowie nie pozwolili się bronić. To sprawiedliwość widziana w krzywym zwierciadle zabrała nam siebie, nie nasza decyzja. To los rozdał te karty, my chcieliśmy je spalić. To serce wybrało miłość, ja chciałem je rozedrzeć. To nadzieja trzymała nas przy życiu, on chciał ją otruć. To zdolność do kochania połączyła nasze ręce - my chcieliśmy je odciąć...
Aż wreszcie wpadliśmy w otchłań głęboką własnych kłamstw i czynów, wielkiej miłości i nienawiści, inności a zarazem normalności. Byliśmy tacy sami, jak świat, taka sama krew płynęła w naszych żyłach, tym samym powietrzem oddychaliśmy. Nie żyliśmy pod innym słońcem, czy pod innym niebem. Tak jak wszyscy umieliśmy marzyć i czuć ból...
Wygnani przez ludzki egoizm. Pochowani żywcem, zasypani robaczywą ziemią pogardy i strachu. "
|