Chwilami mam wrażenie, że moja naiwność osiągnęła już granicę możliwości. Jednak ciągle życie "zaskakuję mnie" i pokazuje mi, że to nieprawda, że chyba jestem głupia jeśli w to wierzę. Mój problem polega na tym, że często niosę pomoc innym sama nie potrafiąc nic zrobić ze swoim życiem i swoimi problemami. A jeśli już się za coś zabiorę to wszystko spieprzę. Nie wiem czy jest to jakaś próba? Próba mojej wiary i cierpliwości? Nie wiem . Nie potrafię tego ogarnąć. Jak się zaczyna sypać to wszystko. Najchętniej wyjechałabym gdzieś daleko, gdzieś gdzie nikt mnie nie zna, zaczynając wszystko od nowa. Może wtedy udałoby mi sie postawić jakiś fundament, na którym mogłabym zacząć budować od nowa moje życie..
|