Dziś byłam na jego grobie, szłam pół godziny i choć było ciepło, drżałam na całym ciele. Ludzie przechodzili obok mnie tacy szarzy, wszyscy tacy sami- tacy nic dla mnie wtedy nie znaczący. Bo jeśli idzie się w takim celu, świat przestaje być ważny. Nie przeszłam jeszcze bram cmentarza a już dało się słyszeć mój skowyt rozpaczy. Jakaś pani podeszła do mnie i z niepokojem zapytała czy wszystko w porządku. -Nie, już nic nic nie jest w porządku, bo nie ma go. Starsza pani popatrzyła na mnie i mnie przytuliła. To było dziwne...ale takie miłe, zupełnie nie ludzkie /em
|