Rodzinny obiad. Wszyscy się śmieją, dyskutują i wspominają "jak to kiedyś było fajnie". Ona jedna siedzi bez ruchu i wpatruje się tępo w przestrzeń. Obiad nietknięty. Siedzi niby z nimi przy jednym stole, ale jakby obok wszystkich. "Weronika, jedz" mama sprowadza ją na ziemię. Patrzy w oczy swojej córki, i widzi coś, co przepełniło jej serce lękiem i smutkiem. Piwne, kochające oczy matki, które widziały w swoim życiu już niejedno, w zielonych oczach swojej najmłodszej córki zobaczyły pustkę. Nie było w nich nic, nie licząc łez zgromadzonych przy dolnych powiekach. "Dzięki, mamo, nie jestem głodna" odsunęła swój talerz i wyszła z pokoju, tylko po to, żeby rozpłakać się w korytarzu. Byle nie przy całej rodzinie. Miała dość odpowiadania w kółko na te same pytania. Nie była sama. Nigdy nie była sama, ale prawie zawsze samotna.
|