Został mi właściwie jeden miesiąc,
w którym możliwie jeszcze go
zobaczę, więc wszem i wobec
obiecuję, że jakoś go złapię i
powiem, co czuję. Najwyżej już do
końca życia nikomu się nie pokażę,
ale muszę mieć pewność, że
zrobiłam wszystko, co mogłam i
zrobiłam to dobrze. Trzeba w
końcu zrobić coś z tym życiem, a
gdzieś słyszałam, że lepiej żałować
tego, co się zrobiło niż tego czego
się nie zrobiło. Nie mogę wiecznie
biegać i narzekać na swój los,
jednocześnie nic nie robiąc, aby
było lepiej, bo przestaję już wytrzymywać z samą sobą. Pewnie niektórzy
stwierdzą, że i tak tego nie zrobię,
ale wierzę, że mi się uda. A więc
mam czas do końca kwietnia - czas
start.
|