wyszłam na spacer. wieczór był dość zimny. szłam wąskimi alejkami, słuchając muzyki płynącej ze słuchawek. zamarznięte gałązki drzew świeciły blaskiem odbijającego się księżyca. dochodziła 23. siedziałam na ławce wpatrując się uparcie w jego zdjęcie widniejące na tapecie w telefonie. tak strasznie tęskniłam. byłam cała zmarznięta. wstałam i chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę jego domu. dochodząc do drzwi wstąpiło we mnie zwątpienie. zadzwoniłam dzwonkiem. nie wiedziałam czy ktokolwiek otworzy. minęła chwila, gdy drzwi otworzyły się. zobaczyłam jego twarz, a do oczu napłynęły mi łzy. - tęsknię, wiesz? wyszeptałam, zachrypniętym głosem. - wejdź, bo jest cholernie zimno. co ty tu robisz o tej porze? dlaczego nie napisałaś, przecież bym przyszedł do ciebie. wyszeptał, przytulając mnie do siebie. - tak strasznie mi ciebie brakuje. powiedziałam patrząc mu w oczy. - bądź przy mnie zawsze, odpowiedział, całując mnie w czoło. - do końca i o jeden dzień dłużej, odpowiedziałam cicho. / notte.
|