raz zraniona i wiecznie raniaca, zapieralam sie przed miloscia rekami i nogami, w niektore samotne wieczory robiac wyjatki i przyznajac sie otwarcie do zyjacej gdzies pod zebrami nadziei, ze kiedys ktos, cos i bede juz jak wszystkie. naiwna, smieszna, glupiutka, zakochana, szczesliwa. a teraz pojawia sie on. pragnie tylko mojego szczescia. daje mi siebie, swoje serce, jest bardziej, niz ktokolwiek inny, pomimo, ze nic konkretnego mu nie obiecalam, pomimo, ze slyszy ciagle moje ostrzezenia, ze wcale nie jestem latwym czlowiekiem. jest. a mnie paralizuje strach. boje sie, ze wszystko nagle prysnie, ze bede musiala go zranic, ze znowu bede musiala uciec komus z zycia i bez slowa mijac sie z nim na chodniku. odczuwam lek przed zaangazowaniem sie calym sercem, ktore ktos juz nieraz upuscil i ktore wyglada teraz jak stary wazon z uszczerbionym brzegiem. /lalkabezuczuc.
|