Siedzimy razem w pokoju. Ja i mój przyjaciel, jeśli jeszcze mogę go tak nazwać. Siedzimy śmiejemy się, rozmawiamy, dogadujemy się tak jak kiedyś. Nagle patrzy mi w oczy. Tak jakoś dziwnie. Jego wzrok przeszył całe moje ciało. Tak naprawdę czułam strach. Rzucił się na mnie, rozbierał. Krzyczałam, błagałam by przestał. A on.. on jak opętany, dotykał każdy punkt mojego ciała, starał się przykuć mnie do łóżka. Wrzeszczałam, wypowiadając jego imię setki razy. Zalewając się łzami, prosiłam by tego nie robił. Wyrwałam się, biegłam przez piwnicę. Potknęłam się, odwracam głowę, widzę go, biegnie w moją stronę i z szyderczym uśmiechem szepcze ' mała, dobrze wiesz, że zawsze kończę to co zaczynam ' wstaję, szybki krok przed siebie, spadam w przepaść. Zamykam powieki. Życie biegnie mi przed oczami. Otwieram je, leże we własnym łóżku. Zalana potem, z milionem łez na policzkach, dziękuje Bogu, że to tylko zły sen. / eej_pokochaj_
|