Pamiętam kiedy był jeszcze Maciek. Był dla mnie jak starszy brat. Codziennie wszyscy przesiadywaliśmy na ławkach. Nienawidziłam w nim jednego. Tego, że nie potrafił żyć bez codziennego wciągnięcia kreski. Nawet kiedy groziłam mu, że nie odezwę się do niego słowem do końca mojego życia, on się tylko śmiał, bo wiedział, że nie wytrzymam bez niego góra godziny. Żaden argument na niego nie działał. Żałuję, że wtedy nie zdziałam nic, a wiedziałam, że w końcu narkotyki go wykończą. I miałam rację. Dzisiaj? Dzisiaj ławki stoją puste. Każdy z naszej dawnej paczki poszedł swoją drogą. A ja codziennie mam tą cholerną myśl, że to przeze mnie go dziś nie ma z nami.
|