Przyznam ci się do czegoś. Mam jeszcze jego jedno zdjęcie. Nieco wyblakłe, pomięte od moich częstych pocałunków papieru i łez,które na niego upadły. Jednak nie potrafię pozbyć się go całkowicie z mojego życia, to tak jakbym trochę umarła. Trochę bardzo, bo nie pamiętam jak mogłam oddychać zanim go poznałam, więc teraz gubię się nawet w mruganiu gdy odszedł. Każdej nocy walczę z pragnieniem zakończenia tej egzystencji, ale wiem, że to byłby największy egoizm na świecie, bo podobno są jeszcze osoby,które mnie kochają. Sama nie wytrzymuję własnego obłędu, wypalam całą mnie, zabijam się. Błagam weźcie mnie stąd, uwolnijcie mnie od własnej mnie, bo czuję, że niedługo ciało fizycznie tego nie wytrzyma. Umrę z wydrapanym na sercu Twoim imieniem, umrę z bólem na ustach. Zobaczysz, umrę ci, a mimo to każdego dnia wypiję z Tobą poranną kawę, zjem obiad i przygotuję kolację, tyle, że będę martwa, bez Niego, bez serca, bez emocji. Obojętny ludzik. /esperer
|