patrzyła na swoje kruche palce, obejmujące zmarznięte kolana. smakowała swoich słonych łez, które mimowolnie spływały jej po policzkach, aby ostatecznie nawilżyć jej wargi. nie miała już siły na nic. ciągła presja, stres, pech i smutek wpędzały ją w stany melancholii. rozczochrany kok, rozmazany tusz pod okiem, przekleństwa pchające się na język. nie radziła sobie z życiem, nawet nie starała się zrozumieć, bo dobrze znała zakończenie. nic nie układało się po jej myśli, nie umiała się z nikim dogadać, czuła, że zanudza ludzi swoją obecnością. wolała być sama, samotna. i taka była. / tonatyle
|