świętowaliśmy urodziny przyjaciółki. w oczekiwaniu na pozostałych obróciłyśmy połówkę we dwie. z czasem reszta zaczęła przybywać. po chwili dosiadł się do mnie On czule mnie witając. objął mnie w pasie przyglądając się jak jaram kolejnego szluga. ' no to co ? zdrowie solenizantki ! ' powiedziałam unosząc w górę kieliszek. po wypiciu już kilku kielonów i spaleniu dość dużej ilości fajek kumple ściągnęli z siebie ubrania wskakując do jeziora. ' prowiant się skończył ' rzuciła przyjaciółka. ' to ja skoczę do chaty, mam tam zero siedem ' . nie zaprzeczając pozwoliłam aby pojechał. za niespełna 10 minut odebrałam od Niego telefon. ' skarbie, ja wyjeżdżam, przepraszam, że tak ci to mówię, ale.. no jakoś tak wyszło. widzimy się za dwa tygodnie ' . zamurowało mnie. skończyłam rozmowę ocierając łzy . wróciłam do ludzi biorąc swoją torbę i pakując w nią swoje najpotrzebniejsze rzeczy. po drodze zdążyłam wypalić kilka fajek, bawiąc się w ten sam sposób, w jaki On potraktował moje życie. / yezoo
|