|
Walentynki. On, gdy tylko mnie zobaczył rozszerzył ramiona, w które od razu się wtuliłam, dał mi buziaka w usta na przywitanie. Cały czas byliśmy z ziomkami. Chcieliśmy zostać sami, więc poszliśmy się przejść, ale po paru zrobionych krokach zrezygnowaliśmy - przez niską temperaturę. Znaleźliśmy miejscówkę, usiadł na schodach z tyłu restauracji, a ja usiadłam Mu na kolanach. zaczął mówić o swoim życiu. Mówił dużo, bardzo dużo. Słuchałam, a od czasu do czasu zadawałam pytania. Wiedziałam, że w momencie wspominania największego bagna z życia, nie mogę Go krytykować, zwłaszcza, że mówił mi, że nie mówi o takich sprawach komuś komu nie ufa, komuś na kim Mu nie zależy. Zaczęłam coś mówić, żeby dać Mu choć trochę wsparcia. 'ciii, nie musisz nic mówić, wystarczy, że jesteś i to wysłuchujesz' powiedział mocno się do mnie przytulając. a mi poleciały łzy po policzku, łzy radości - że jestem dla Niego tak cholernie ważna - przynajmniej w tym momencie.
|