Siedziała na ławce przy lotnisku. Za pięć minut miał przylecieć samolot jej chłopaka. Czekała i czekała. Siedziała tam już od dwóch godzin. Samolot spóźniał się o pół godziny. Zaczęła panikować, płakać na całe lotnisko. Ludzie nie wiedzieli co się dzieje. Upadła na ziemię i płakała w zimny beton. Nagle ktoś podszedł do niej, dotknął jej twarzy i odgarnął spiszczoną na oczy, mokrą od łez grzywkę i powiedział z uśmiechem: "-Cześć kochanie, samolot miał pewne usterki i musiałem polecieć innym, który lot miał o trzydzieści minut później, a nie mogłem zadzwonić bo padła mi bateria w komórce". Odetchnęła z ulgą, uśmiechnęła sięi cicho powiedziała :"Nawet nie wiesz, jak się martwiłam". Przytulił ją i wyszeptał do ucha:"Nigdy cię nie opuszczę". Na co ona odrzekła:"Mam nadzieję, nie zniosłabym tego". Złapała go za rękę, całując lekko w policzek./nw
|